Jak zarobić na pasji do gier: dziennikarz / recenzent

jak-zarobic-dziennikarzW poprzedniej części z serii “Jak zarobić na pasji do gier” przybliżyłem nieco koncept blogowania i vlogowania o grach. Dzisiaj niejako będę kontynuował temat, przechodząc do profesji dziennikarza lub recenzenta w magazynach o grach.

Pewnie część wytrawnych growych pismaków obrazi się na to stwierdzenie, ale różnica pomiędzy dziennikarzem a blogerem z roku na rok staje się coraz bardziej mętna i oba zawody mają bardzo wiele cech wspólnych.

W latach 90., gdy na polskim rynku królowały papierowe miesięczniki o grach, takie jak Secret Service, Reset, Neo Plus czy CD Action, redaktorów piszących o grach była pewna skończona ilość. Bariera wejścia nie była może wysoka, ale należało przynajmniej mieszkać w okolicach miasta, gdzie mieściła się jakaś redakcja. No i trzeba było umieć pisać.

Dzisiaj jest o wiele łatwiej. Czasopisma papierowe na całym świecie wypierane są przez serwisy internetowe, które zyskały przewagę dzięki publikacji filmików oraz częstych aktualizacjach, z którymi miesięczniki o grach po prostu nie są w stanie konkurować. Serwisy te są też dużo tańsze w utrzymaniu, dzięki czemu jest ich znacznie więcej, a współpraca zdalna nie stanowi już żadnego problemu. Stąd też ilość ludzi piszących o grach wzrosła wielokrotnie. Dzisiaj pisać może niemal każdy, kto potrafi.

Jak łatwo zgadnąć, chętnych nie brakuje, a gdy rynek zostaje nasycony i podaż pracy nadal rośnie, niezmiennie dzieje się jedno: praca staje się tańsza. I tak, jak w latach 90. owa policzalna ilość redaktorów mogła się jako-tako z pisania utrzymać, tak obecnie w Polsce osób żyjących tylko i wyłącznie z pisania o grach jest coraz mniej.

Rynek jest zdecydowanie trudny. Zależnie od wydawnictwa, doświadczenia i ilości słów, za recenzję można otrzymać od 0 zł (początkujący na małych, amatorskich portalach) do 200-300 złotych (w bardzo nielicznych redakcjach) + egzemplarz recenzencki gry. Najbardziej typową stawką za recenzję jest 100-150 złotych. Aby taką recenzję napisać, należy spędzić przy grze średnio 8 godzin, choć czasem znacznie więcej. Oczywiście nie ma się co łudzić, że dostanie się co miesiąc do zrecenzowania 30 gier za najwyższą stawkę.

Skoro jednak dziecko spędza tyle czasu przy grach, to może dobrze byłoby podsunąć mu pomysł, aby godziny spędzone przy grze zrecenzować i dorobić sobie do kieszonkowego? Jeśli lubi opowiadać o grach i wydaje ci się, że naprawdę robi to dobrze, nic nie stoi na przeszkodzie, aby spróbował swoich sił w tej branży. Jak zatem nasze dziecko może zwiększyć swoje szanse na zostanie opłacanym redaktorem w drukowanym lub internetowym magazynie?

Oto poradnik w dziesięciu krokach:

  1. Dziecko musi nauczyć się pisać. Dobrze pisać. Lekcje polskiego dadzą podstawy ortografii czy gramatyki, jednak to nie wystarczy. Aby dobrze pisać, trzeba czytać. Nie internet i gazety, nie fantastyczne szmatławce, tylko porządne książki wydane przez porządne wydawnictwa, które stać jeszcze na korektę i redakcję. Musi chcieć rozwijać swoje słownictwo, a potem ćwiczyć umiejętność dobierania słów. To niezbędna umiejętność – nie ma nic gorszego od recenzenta, który nie potrafi się wysłowić.
  2. Dziecko musi nauczyć się angielskiego. Poziom B2 jest właściwie niezbędnym minimum (minimum, które nikogo nie zachwyci – celem jest zawsze C2), aby zajść w tej branży gdzieś wyżej. Znajomość języka jest ważna dla poszukiwania informacji na zagranicznych serwisach oraz rozmów z twórcami gier zza granicy. Warto zwrócić uwagę, że w praktyce większość szkół w Polsce nie jest w stanie nauczyć dziecka angielskiego powyżej poziomu A2 – B1. Warto zainwestować w pociechę, wysyłając ją na dodatkowe kursy.
  3. Dziecko musi  nauczyć się grać w jak najróżniejsze gry. Mielenie w kółko tych samych tytułów z kolegami nic tu nie da. Przyszły recenzent musi sama odkrywać nowe gry, nowe gatunki. Wszechstronność i szerokie zainteresowanie branżą są tu kluczem do sukcesu.
  4. Gdy nasz nastolatek potrafi już czytać i pisać oraz nauczył się grać w coś więcej, niż Counter Strike, niech założy bloga lub vloga. Porady, jak to zrobić można znaleźć tutaj. Ważne, żeby blog nie zawierał tylko standardowych recenzji. Każda forma oryginalności jest mile widziana – historyjki ze screenami, felietony, własnoręczne ilustrowanie tekstów… Niektóre portale o grach, jak na przykład polygamia.pl i gram.pl pozwalają użytkownikom prowadzić blogi w ramach serwisu. Jeśli blog ma z założenia być przepustką do pracy w redakcji, opłaca się założyć go blisko celu. Krok ten można w szczególnych wypadkach pominąć, ale pomijanie to nie oszczędzi wiele czasu – próbki tekstów tak czy inaczej będą potrzebne.
  5. Gdy na blogu lub vlogu jest już wystarczająco materiałów, by ktoś mógł ocenić, czy nasz syn lub córka ma talent, czas odezwać się do redakcji portali internetowych z propozycją współpracy. Jeśli krok z blogiem / vlogiem został pominięty, należy przesłać mailem przykłady recenzji lub tekstów o grach. Wystarczy, że przyszły recenzent wyśle prostego e-maila: “Hej – czy nie potrzebujecie przypadkiem pomocy w prowadzeniu serwisu? Tutaj macie przykłady moich tekstów”. Czasem łatwiej zacząć od mniejszych redakcji. Zazwyczaj nie wymagają one wiele doświadczenia.
  6. Jeśli poprzedni krok zakończył się sukcesem, nie należy spoczywać na laurach – to dopiero początek drogi. Pierwsze 50 złotych za recenzję to fajna sprawa, gdy ma się 16 lat, lecz rodziny za to nikt nie utrzyma. To czas na pogłębianie swojej wiedzy o branży. O procesie tworzenia gier. Czas na naukę od redakcyjnych kolegów i szlifowanie tekstów oraz nawiązywanie kontaktów, które zawsze są na wagę złota. Nie ma się też co zrażać, jeśli zleceń jest niewiele lub nie są one zbyt ambitne. Tego nie uniknie się nawet na dalszych etapach.
  7. Gdy dziecko będzie miało już doświadczenie w pracy z redaktorem naczelnym i kilka opublikowanych tekstów, najpewniej będzie już w wieku, w którym obrazi się za nazwanie go dzieckiem. Z takim bagażem doświadczeń należy uderzyć do kolejnych, większych serwisów, ewentualnie do magazynów drukowanych. Zazwyczaj nic nie stoi na przeszkodzie, żeby współpracować z więcej niż jedną redakcją.
  8. W większym i bardziej “profesjonalnym” zespole należy przygotować się na bycie świeżakiem. Świeżaki nie jeżdżą na międzynarodowe targi growe, nie robią wywiadów ze znanymi twórcami gier. Świeżaki składają listy “10 najlepszych gier strategicznych”, recenzje drugoplanowych gier oraz mało ambitne artykuły typu “Która dziewczyna z Dead or Alive ma najładniejszy strój”. Warto pamiętać, że na tym etapie nadal pisanie o grach nie przyniesie kokosów – ot, dodatkowa kasa, która przyda się podczas studiów.
  9. Gdy już uda się przejść etap świeżaka, pojawia się szansa na poważniejsze recenzje. Starsi koledzy z redakcji czasem wezmą Młodego ze sobą  na jakiś wywiad, żeby siedział cicho i się uczył. Bo nauka jest nadal tym, co jest tu najważniejsze. Bardzo łatwo zakończyć karierę na punkcie 8 lub 9 – takich redaktorów jest w Polsce na pęczki. Aby pójść o szczebel wyżej, trzeba wiele zaangażowania: odwiedzania wszystkich imprez o tematyce growej w kraju, aktywności w redakcji oraz stałego podnoszenia swoich kwalifikacji.
  10. Gratulujemy. Jeśli komuś udało się dotrzeć do punktu dziesiątego, istnieje duża szansa, że recenzje najbardziej oczekiwanych tytułów, wywiady z twórcami gier, relacje z imprez i artykuły o branży pozwalają mu już się utrzymać. I czas najwyższy, bo po drodze ten ktoś dawno już przestał być dzieckiem i ani się obejrzy, a sam będzie wymieniać pieluchy szczęściu, które nie pozwala się wyspać.

Bardzo ważnym jest, aby aspirujący do miana dziennikarza potrafił wykazać się oryginalnością w swojej pracy. Charakterystyczne artykuły są często przekazywane dalej, na przykład za pomocą serwisu wykop.pl. Umiejętność stworzenia artykułów, które mają potencjał wirusowy jest bardzo pożądana. Oczywiście nadal w centrum uwagi każdej redakcji będą aktualności czy recenzje i nie zawsze redaktor naczelny pozwoli nam na nieograniczoną kreatywność w tworzeniu materiałów. Jeśli ktoś ciekawie pisze i nie ustaje w uczeniu się branży, nie zawsze musi skończyć swoją karierę jako redaktor. Działy PR firm produkujących gry także potrzebują osób sprawnie posługujących się językiem i znających branżę gier. O pracy w studiach deweloperskich będzie jednak ostatnia część tej serii.

Podziękowania dla Michała Mielcarka, redaktora naczelnego gram.pl, za wsparcie merytoryczne.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ