Rozpala nadzieję na cudowne gry, współuczestnictwo w procesie tworzenia i… często zawodzi oczekiwania graczy. Z drugiej strony, pozwala małym, niezależnym twórców zaistnieć na rynku gier wideo. Rozwiązanie proste, a jednocześnie kontrowersyjne i wywołujące gorące dyskusje wśród graczy. Czym jest early access i o co ten cały szum?
Early access, czyli tak zwany wczesny dostęp jest formą finansowania w grach wideo. Inne określenia wczesnego dostępu to alphafunding i paid-alpha (z ang. alpha – wczesny etap produkcji gry, funding – finansowanie, paid – zapłacony).
Early access został spopularyzowany przez platformę Steam w 2013 roku. Model wczesnego dostępu zakłada zakup gry przez użytkownika jeszcze w fazie produkcji. Gra jest niedokończona, najczęściej z licznymi błędami i niedociągnięciami tak w warstwie graficznej, technicznej jak i w rozgrywce.
Jednym z pierwszych znanych przypadków wczesnego finansowania była gra Minecraft. W roku 2009, Markus Persson opublikował Minecrafta jako grę przeglądarkową w etapie alpha. Tworzył grę po godzinach, jako pasjonat – nie było go stać na porzucenie pracy i poświęcenie się w całości, jak się później okazało, dziełu życia. Persson ośmielony pozytywnymi opiniami na temat wczesnego Minecrafta, umożliwił sympatykom wspieranie jego niedokończonej gry dotacją w wysokości 10 euro w zamian za dostęp do gry. Osiem miesięcy później Persson zebrał fundusze, które pozwoliły mu zrezygnować z pracy i w całości poświęcić się projektowaniu Minecrafta. Gdyby nie wsparcie graczy na tak wczesnym etapie produkcji, nie wiadomo, czy jedna z najpopularniejszych gier świata wygenerowałaby chociaż połowę obecnych zysków. Persson umożliwiał wczesny dostęp do gry aż do momentu wydania wersji “skończonej” w 2011 roku. Wszyscy, którzy wsparli grę na wcześniejszych etapach otrzymali bez dodatkowych opłat pełną, ukończoną wersję.
Rozwiązanie to jest niezwykle popularne wśród twórców niezależnych, z małym budżetem. Early access pozwala na sfinansowanie gry dzięki stałemu napływowi gotówki od osób, którym podoba się gra czy pomysł już na tak wczesnym etapie produkcji. Gracze kupując tytuł we wczesnym dostępie zyskują między innymi możliwość testowania, raportowania błędów i wspierania twórców pomysłami czy rozwiązaniami. Ogromna liczba graczy testujących tytuł we wczesnym dostępie z pewnością wyłapie więcej bugów (bug, z ang. błąd, usterka w grze) niż niejeden twórca byłby w stanie zrobić to samodzielnie.
Niestety early access mimo wielu zalet, ma również ogromne minusy. Wiele gier nigdy nie wychodzi z fazy wczesnego dostępu – ich produkcja po prostu zostaje zawieszona. W takiej sytuacji gracze, którzy wsparli powstanie gry, nigdy nie doczekają się finalnego produktu. Early access niesie też poważne zagrożenia dla samych twórców gier wideo. Niezwykle ciężko jest utrzymać zainteresowanie gracza na tym samym poziomie od udostępnienia wczesnego dostępu aż do premiery, która przestaje mieć jakiekolwiek znamiona wielkiego otwarcia. Wielu graczy po kilku(nastu) godzinach spędzonych z grze porzuca ją i zajmuje się inną produkcją, która być może pozwoli na ukończenie gry bez konieczności czekania, aż twórcy “kiedyś ją dokończą”.
Problemy związane z wczesnym dostępem zostały poruszone w jednym z odcinków Extra Credits. Warto posłuchać – do odcinka załączyliśmy polskie napisy.
Ja zdecydowanie jestem za early access. Sami bardzo mocno wspieramy gry indi. Uwazam, ze mozna w nich znalezc takie perelki, ze ryzyko zwiazane z wczesnym dostepem jest w 100% akceptowalne.
O ile idea early axcess jest ciekawa ostatecznie jednak można by to nazwać płatnymi beta testami bez gwarancji, że gra zostanie ukończona. Na Steam jest od metra tytułów w e/a, które zostały porzucone przez twórców, którzy zwinęli się z kasą.