Przywykliśmy (może niepotrzebnie?) do tego, że jeśli gry wideo pojawiają się w telewizji popularnej, to w 99% przypadków nawet w materiale prezentującym fajną stronę gier i graczy, znajdziemy choć jedna aluzja do uzależnienia od gier, ogłupiania dzieci lub produkowania morderców. Możemy zrzucić to na karb formy reportażu, konieczności szybkiego dostarczenia treści – jakąś wymówkę dla wybiórczości w dziennikarstwie można na siłę znaleźć. Jednak niezrozumiała jest dla nas postawa, w której dziennikarz próbuje wejść w środowisko graczy w poszukiwaniu osób, które miałyby opowiedzieć o swoich doświadczeniach w talk-show i… próbuje już na wstępie zakłamać obraz. Może pora coś z tym zrobić?
Jakiś czas temu społeczność graczy na forach dyskusyjnych Facebooka obiegła wiadomość o tym, że Rozmowy w toku szukają par, którym gry niszczą związek. Ogłoszenie pojawiło się na portalu olx.pl w każdym województwie, a jego treść wyglądała tak:
Nie byłabym sobą, gdybym nie odpisała na jedno z takich ogłoszeń. Jesteśmy parą od niemal ośmiu lat, troszkę razem przeszliśmy, a gry są bardzo ważną częścią naszego życia, pasją, która nas umacnia. Pomyślałam (wiem, naiwnie), że być może fajnie byłoby przedstawić problem w nieco innym świetle i pokazać, że gry nie muszą niszczyć związku. Oto co napisałam do pani researcherki i jaką dostałam odpowiedź:
Wiedziałam, że po powyżej koślawej próbie wytłumaczenia, że odcinek poświęcony destrukcyjnemu wpływowi gier na związki, wcale nie stawia jednoznacznej tezy, powinnam odpuścić. Łakomy kąsek obiecujący rolę eksperta w “jakimś innym odcinku talk-show o gierkach” wywołał jedynie uśmiech politowania. Pomyślałam – trudno, próba dialogu została podjęta, może kiedyś coś z tego wyniknie. Myślałam, że na tym zakończy się nasza przygoda z Rozmowami w toku.
Jakież było moje zdziwienie, gdy parę dni później mój mąż oświadczył mi, że otrzymał wiadomość prywatną na Facebooku o niezwykle ciekawej treści. Wiadomość wysłała jedna z redaktorek TVNu, która w poszukiwaniu nieszczęśliwych związków, dołączyła do jednej z grup zrzeszających graczy na Facebooku. Najprawdopodobniej rozesłała informację na temat programu do wszystkich członków grupy będących w związkach. Błażej otrzymał wiadomość następującej treści:
Pani redaktor zadzwoniła po paru minutach od otrzymania numeru telefonu. Tak, 19 września to była sobota. 🙂 Nakreśliła założenia programu, zapytała skąd jesteśmy i czy chcielibyśmy wziąć udział w Rozmowach w toku. Błażej bez ogródek powiedział, że chyba nie do końca wpisujemy się w obrazek, który redakcja chce zaprezentować w programie. Gramy oboje i owszem, zdarzają się sprzeczki z grami w tle, ale zwykle są to pretensje o to, że gra solo, a nie ze mną lub okupuje konsolę, kiedy miałabym ochotę pograć. Małżonek dodał, że sam tworzy gry, a ja trochę dziennikarzę w tym temacie. Nie ma problemu, proszę porozmawiać z żoną, czy zgadza się na udział w programie i zdzwonimy się jutro, żeby ustalić szczegóły – rzekła wyraźnie zadowolona.
Od tej rozmowy telefonicznej minęły już ponad dwa tygodnie. Do obiecanej rozmowy w trzy osoby – my i pani redaktor – nigdy nie doszło. Dowiedzieliśmy się, że program najprawdopodobniej zostanie przełożony. Wygląda na to, że z powodu problemu ze znalezieniem chętnych do udziału. Zdesperowane dziennikarki nagabywały sporą ilość grających mężczyzn na Facebooku. Widocznie nieskutecznie. Czy przyszło im w pewnym momencie do głów, że… dorośli, dojrzali ludzie potrafią jednak rozdzielać czas między rodzinę a pasję, jaką są gry?
Piszę o tym, ponieważ miałam wątpliwą przyjemność zapoznania się z tendencyjnym odcinkiem Rozmów w toku sprzed dwóch lat. Wysoce prawdopodobne jest, że nowy odcinek ma być odświeżoną wersją tego starszego, wymownie zatytułowanego Jak strzelanki rozwijają twojego faceta?. Z tego odcinka pochodzi nie tylko zdjęcie główne użyte w tym tekście, ale także ten jakże jednoznaczny i odpowiednio nastrajający publikę wstęp pani Ewy Drzyzgi:
w tym miejscu znajdował się fragment z 2043 odcinka Rozmów w toku zatytułowanego “Jak strzelanki rozwijają twojego faceta” (rok 2012). Niestety TVN wystosował wniosek do youtube o usunięcie treści.
Cytuję zatem wstęp Pani Ewy Drzyzgi: “Każda kobieta marzy o tym, żeby mieć mężczyznę, który pocieszy, zrozumie… Dziewczyny, które dziś zaprosiłam, mają chłopaków, którzy: podkładają bomby, zabijają ogry i trolle, zbierają magiczne przedmioty i pilotują cały dzień…yyy… samoloty”
Przecież gracz nie może być kochającym i wspierającym partnerem, prawda? Kiedy natknęłam się na ten odcinek jakiś czas temu, prychnęłam ze śmiechu i wyłączyłam. Dodam tylko, że żadna z zaproszonych osób nie miała więcej niż 30 lat. Czyżby jednak starsi gracze potrafili poradzić sobie z oddzieleniem świata realnego od wirtualnego i byli w stanie założyć rodziny?
Wtedy po prostu machnęłam ręką – nie mój problem! Jednak teraz, kiedy sytuacja może się powtórzyć, uważam, że możemy rzucić nieco światła nie tylko na wpływ gier wideo na związek, ale również wymóc na dziennikarzach to, co powinno być ich priorytetem: rzetelność i informowanie społeczeństwa. Tak, uważam, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby również tego typu programy niosły za sobą coś więcej niż rozrywkę do kotleta lub salwy śmiechu.
Obejrzałam również niedawny odcinek Rozmów w toku o tabletach i komputerach, w którym swoje historie opowiadali rodzice albo nie potrafiący dogadać się między sobą odnośnie zasad korzystania z elektroniki w domu, albo reprezentujący skrajny poziom niewiedzy. Pani ekspert ograniczyła się do postraszenia rodziców, że elektronika zamienia ich dzieci z geniuszy w średnio rozgarnięte zombie (Wasza córka mogłaby zrobić doktorat, ale teraz pewnie ledwo zda gimnazjum). Nie uświadczyłam w programie ani jednej rady, która opierałaby się na czymś więcej niż zakazie, który rodzice mają razem egzekwować. Dlaczego nie zaproszono rodziców, którzy potrafią utrzymać zasady i jednocześnie nie odcinać dziecka od technicznych nowinek? Dlaczego Rozmowy w toku ograniczają się do przedstawienia złego przykładu, dania złotych rad i zaproszenia na wizytę u psychologa? Czy nie lepiej dla widzów, którzy zapewne mogą identyfikować się z częścią poruszanych w talk-show problemach, przedstawiać dobre praktyki, a nie suche zalecenia? Czy nie lepiej zamiast wysyłać ludzi do psychologa, nauczyć ich ze sobą rozmawiać?
Rozumiem, że Rozmowy w Toku są programem mającym swoją stałą grupę odbiorców, której znakomitą część stanowią kobiety. Kobiety, które często są matkami, żonami i mają problemy, o których opowiadają goście w towarzystwie prowadzącej i psychologów wszelkiej maści. Czy poza wartością rozrywkową nie można jednak pokusić się o faktyczne rozwiązanie problemu tysięcy (a może setek tysięcy) ludzi w Polsce? Zamiast utartej formuły muszą być cztery pary może warto rozważyć nową? Trzy pary z problemem do rozwiązania i jedna, która może posłużyć za przykład, że można sobie poradzić z tym problemem? Ekspert może sobie pogadać, uczestnicy pokiwają głową, ale i tak niewiele z tym zrobią, dopóki nie zobaczą, że komuś się udało. Skutecznie wprowadzaliście taki model przy problemie innych uzależnień, dlaczego więc poważny problem z grami w tle chcecie przedstawić tylko jako zakłamany obraz z grożącym paluszkiem psychologiem?
Z niecierpliwością czekam, aż jakakolwiek stacja telewizyjna, nieistotne czy publiczna czy prywatna, postanowi podejść z odpowiednim szacunkiem do pasji, jaką jest granie. Do wartości, jakie ze sobą niosą gry, czy do tematów trudnych, jak chociażby uzależnienie czy wpływ na relacje międzyludzkie. Szacunkiem nie tylko do problemu, ale przede wszystkim do widza.
Naprawdę, czekam. Czekam i oferuję rzetelną pomoc każdej stacji i programowi telewizyjnemu, który zechce merytorycznie i poważnie porozmawiać o grach.
Tekst trafił na wykop.pl
Jeśli chcecie wesprzeć nas w dotarciu do szerszego grona, klikajcie tutaj:
http://www.wykop.pl/link/2793161/drogi-tvnie-nie-idz-ta-droga-zgrana-rodzina/
Tak trochę oburzasz się sytuacją, jakbyś nie znała zasady działania telewizji komercyjnej. Przede wszystkim ludzie lubią oglądać głupszych od siebie, z wielkimi problemami, które ich, oglądających, nie dotyczą i pokazujących, że są tacy którzy mają gorzej. Poza tym gry/internet jako medium będące zagrożeniem dla TV zawsze były chłopcem do bicia, a reportaże na ten temat zawsze były tworzone pod tezę i skierowane do odbiorcy będącego “technosceptykiem”.
Zgodzę się, że należy piętnować takie zachowania (tak jak Ty to zrobiłaś), ale wydaje mi się, że mimo wszystko walka “starych mediów” z grami jest już dawno przegrana. Większość młodych ludzi nie ogląda, lub ogląda w minimalnej ilości treści telewizyjne, a sama telewizja strzela sobie w stopy korzystając z takich tanich zagrywek jak wzbudzanie sensacji i kreowanie problemu tam, gdzie go nie ma.
Pokolenie naszych rodziców (roczniki od 5o wzwyż) już jest tym, które mocno kwestionuje prawdomówność telewizji. Rozwiązanie problemu przyjdzie więc samo 🙂
A pchanie się do nich ze swoją (jak najbardziej słuszną) racją też jest według mnie bezsensu. Wystarczy wspomnieć jak ładnie TVP w swoim reportażu wykorzystało wypowiedź Rocka, który bynajmniej przeciwnikiem gier wideo nie jest.
Masz rację, można siedzieć i narzekać lub ewentualnie czekać, aż “samo się naprawi”. Nic mnie natomiast nie kosztuje podjęcie próby rozmowy z mediami. W najgorszym wypadku zmusimy choć pięć osób do przemyśleń. W najlepszym – chociaż troszkę zmienimy postrzeganie gier wideo, a przy okazji pomożemy tym, który autentycznie mają problem z grami w tle.
Niestety mylisz się odnośnie “rosnącej” świadomości na temat gier wideo i tego, że temat jest już lekko nieaktualny. Gdyby rzeczywiście tak było, nie otrzymywałabym wiadomości od zatroskanych rodziców, którzy nie rozumieją gier wideo. Często ci rodzice mają po 30, 40 lat. Zazwyczaj te osoby są w związku i niezwykle często nie rozumieją, jak ich druga połówka i dzieciaki mogą spędzać tyle czasu “w grach”.
Cieszę się, że podejmujesz temat. Jednak jak osoba wyżej wspomniała, celujesz w złe miejsce. Formuła tego programu od zawsze nastawiona jest na pokazywanie skrajności między ludźmi. I nie ma co mieć żalu. To tak jak by chcieć aby w wiadomościach puścili south park, w śmierci na 1001 sposobów, zaczęli pokazywać ludzi, którym nic się nie stało, a w telewizji śniadaniowej, zaczęli rozkminiać Hegla. Jeżeli ty i twój mąż gracie w gry, to nie pójdziecie do programu szukającego ludzi grających na puzonie.? Co do rodziców 30+ i dostawaniu od nich wiadomości, pomyśl w ten sposób: Ile ludzi, z tych 38 483 957 mln, którzy żyją w tym kraju nie pisze do ciebie bo nie ma podobnych problemów.
Twoją postawę jak najbardziej popieram. Ave
Cześć!
Dzięki za, jakby nie było, miłe słowa i chociaż częściowe poparcie. Rozmowy w toku i to, co próbują po raz kolejny zrobić z tematem gier wideo, jest jedynie punktem wyjścia do szerszej dyskusji. Chcemy nagłośnić sprawę, rozpocząć dyskusję i dotrzeć nieco szerzej niż szanowna redakcja Rozmów w toku. 🙂 Kontaktujemy się z telewizją publiczną i stacjami prywatnymi. Chcemy coś zmienić, a jak wiadomo, od siedzenia na tyłku samo się nie zrobi. Jestem dobrej myśli, w tego typu sytuacjach sprawdza się stare porzekadło: stu mówiło, że nie da rady, przyszedł jeden, który nie wiedział i zrobił.
Natomiast sugerowanie, że coś nie ma sensu, ponieważ nie pisze do mnie cała Polska… Gdyby iść tym tokiem rozumowania, powinniśmy zamknąć psychiatryki, bo przecież nie wszyscy ich potrzebujemy, powinniśmy zamknąć odwyki, bo przecież nie wszyscy jesteśmy alkoholikami, powinniśmy zamknąć darmowe porady prawne, bo nie każdy z nas potrzebuje takich porad. Nie działam dla całej Polski, działam dla tych, którzy tego potrzebują. 🙂
Jest taka bajka o skorpionie i żabie. Nie ma i(na razie) nie będzie rzetelnej dyskusji na tego typu tematy bo nie leży to w interesie stacji tv(a TVN-owi nie ufał bym w szczególności). No chyba że znajdziesz cztery pary i go sama nagrasz, wtedy musisz jeszcze jedynie znaleźć kogoś kto to będzie chciał wyemitować. Mówiąc krótko: Nie bądź żabą.
Dlaczego nie? Żaby są całkiem pożytecznymi stworzeniami. Może nie są najpiękniejsze, ale bez nich ekosystem byłby niewydolny. Utrzymując twoją retorykę – wolę być żabą niż sceptykiem. Przynajmniej mogę czasem wyskoczyć ponad bagienko i trawę i zobaczyć kawał wielkiego, nieznanego świata, o których inne żaby i ropuchy opowiadają z uprzedzeniami (nie były, a się wypowiadają). A potem przyjdę do koleżanek żabek i powiem, cóż takiego widziałam. Może i inne żabki nabiorą wtedy odwagi do działania ponad utarte schematy?
Popieram Cię w pełni i cieszę się, że masz siłę z nimi walczyć. Ja też uważam, że zawsze warto próbować coś zmienić na lepsze zamiast godzić się ze stanem faktycznym. Co z tego, że tvn to telewizja komercyjna? jeśli wystarczająco dużo ludzi w wystarczająco długim czasie będzie próbowało na nich naciskać, to może coś się zmieni….a już na pewno się nic nie zmieni, jeśli nikt nic nie zrobi 🙂
Ja też gram ze swoim mężem i nie wyobrażam sobie, że mogłoby tego elementu w naszym życiu zabraknąć 🙂
Dzięki Izabela, właśnie o to nam chodzi. Trzeba działać, bo z narzekania jeszcze nic dobrego nie przyszło!
Macie do polecenia jakieś fajne gry do couch co-opa? Bo ile można z Diablo 3/Raymana/Little Big Planet grać 😛
Może i niektórzy mają rację, że trudno wymagać od telewizji szukania takich tematów, jednak zgadzam się z Twoim oburzeniem. Im więcej nagłaśnia się tego, jak to gry szkodzą i niszczą, tym więcej ludzi w to wierzy. A to moim zdaniem już jest bardzo szkodliwe. Dziewczyna niegrająca, nieznająca się na grach, widząca taki program mogłaby zacząć unikać mężczyzn grających, którzy przecież mogą być niezwykle inteligentnymi i dojrzałymi ludźmi. Rodzice widząc taki program mogą chcieć ograniczyć dzieciom dostęp do gier, co tylko spowoduje niepotrzebne nikomu spięcia.
Jestem duszą i ciałem za Twoim oburzeniem.
Swoją drogą, może zbierze się nas więcej grających par i zrobimy program o tym jak może to świetnie wpływać na związki 🙂
@Ela Żywiczyńska gorąco polecamy Dungeon Defenders oraz Trine 🙂
Dzięki, z pewnością wypróbujemy! 🙂
jesdnostronne “dyskusje” są charakterystyczne dla tej stacji, ma Pani dużo racji. Ale fakty są takie że funkcjonuje już w medycynie syndrom cyfrowej demencji , o którym mówił naukowiec, psychiatra i neurobiolog, Manfred Spitzer. Prowadzono również badania na studentach grających w gry przygodowe i akcji. Może to co napiszę będzie dla Pani nie wygodne i mam taką nadzieję albowiem fakty nie są wygodne. Zbyt częste przebywaniie w świecie wirtualnym, powoduje samotność, wycofanie się z realnego życia, problemy ze spaniem i koncentracją włącznie z depresją i prawdziwym uzależnieniem od mediów elektronicznych
polecam pozycje literackie, na których opieram swoją wypowiedź (prócz oczywiście moich wieloletnich doświadczeń ze światem wirtualnym)
http://www.dobraliteratura.pl/zapowiedz/156/cyfrowa_demencja.html
http://e.wydawnictwowam.pl/tyt,64370,Wylacz-zanim-bedzie-za-pozno.htm
pozdrawiam
Nie jest to dla mnie w żaden sposób niewygodne. Prace Spitzera znam i doceniam. Co nie zmienia faktu, że w każdej ze swoich prac, również w “cyfrowej demencji” podkreślał czynnik czasu. Nigdy nie twierdziłam, że długie przesiadywanie przed ekranem jest dobre. Nie jest. Jak z każdą pasją i tutaj potrzebny jest umiar. Podobnie nie można przesadzać z innymi pasjami: czytanie książek przed 12 godzin na dobę również nie jest wskazane, oglądanie filmów podobnie, to samo chociażby z ćwiczeniami na siłowni. Wszędzie ważny jest umiar. Tak więc ani trochę nie zaskoczył mnie Pana komentarz, o problemie wiem od dawna.
Popełnił Pan również błąd logiczny. To nie gry powodują osamotnienie, to nieciekawa sytuacja w życiu realnym pcha w świat wirtualny. Dokładniejszy opis znajdzie Pan tutaj (z linkami do wyników badań): https://zgranarodzina.edu.pl/2014/06/27/kiedy-wirtualna-rzeczywistosc-staje-sie-uzaleznieniem/
A ja własnie widzę graczy tak samo jak tvn…Czas w pewnym wieku dorosnąć!
Czyli twierdzisz że gry są tylko rozrywką dla młodych, co za głupota, to tak jak by ktoś twierdził że tylko jakiejś grupie wiekowej wypadało by czytać książki, oglądać filmy lub słuchać muzyki.
Pozdrawiam was i wszystkich graczy 🙂
My również pozdrawiamy!
No ale nie możesz zaprzeczyć, że tacy faceci również istnieją. Tacy, którym gry przesłaniają świat. Nie jest to może normą, ale występuje. I niestety mam to we własnym domu – “wezmę małą na spacer, ale o szóstej, bo o piątej mam wyprawki do porobienia”, jesienią, kiedy lepiej wziąć dziecko wcześniej, póki jest słońce. Tego typu smaczki z mężem graczem-wygrywaczem.
Bardzo mi przykro, że twój mąż nie potrafi jak dojrzały facet ułożyć sobie priorytetów. Żadna pasja, czy to gry, książki, skakanie na bungee, nie powinny przysłonić rodziny. Proszę cię, nie zwalaj jednak tego na gierki jako takie. To w człowieku tkwi problem. Jeśli masz chwilkę, przeczytaj tekst o uzależnieniach, który jakiś czas temu wrzuciłam na bloga. Jest on skierowany do rodziców, jednak bez problemu możesz go dopasować do twojego problemu. Proszę, zerknij tutaj: https://zgranarodzina.edu.pl/2014/06/27/kiedy-wirtualna-rzeczywistosc-staje-sie-uzaleznieniem/
Fajnie że komuś się chcę walczyć z przysłowiowymi wiatrakami. Niestety “czysty” TVN to potwarz telewizji a Rozmowy w Tłoku to typowy przedstawiciel nurtu programów patologicznych w których w/w stacja rozkochuje się (i co gorsza swoich widzów) już od wielu lat. Tu nie chodzi i nigdy nie chodziło o rzeczową i merytoryczną dyskusję. Tu chodzi o sianie fermentu, pokazanie ekstremów w ramach pewnego problemu/zagadnienia, ew. rozbawienie widza który jest na tyle rozgarnięty że widząc taki program wie o co chodzi i jak dobierane są przedstawiane przypadki.
Mnie bardziej kilka lat temu (mniej więcej od tamtej pory odpuściłem sobie oglądanie tego programu) zniesmaczył Pan Tomasz Lis który w swoim programie na TVP w którymś momencie zaczął głupkowatą dyskusję nt. gier komputerowych i ich rzekomego szkodliwego oddziaływania na młodych ludzi. To że temat oklepany to pal licho. Niestaty nie przytoczę teraz dokładnych wypowiedzi, ale pamiętam że słuchałem tych dyrdymałów i łapałem się za głowę, bo zarzuty były poważne a znajomość tematu prowadzącego i zaproszonych niestety – żadna.
Zgodzę się, że Rozmowy w Toku są skrajnym przypadkiem ogłupiania widza. Tak, cierpię na wczesne stadium donkichoterii. Jednak nie mam zamiaru gasić tej iskierki nadziei na to, że jeśli poruszymy odpowiednią liczbę osób, nagłośnimy problem, to co się uda zdziałać. Przecież to nie jest tak, że te programy tworzy jakiś nieosiągalny, mityczny twór. Toż za tym stoją ludzie. 🙂 I jeszcze nie wszyscy przehandlowali kręgosłup moralny za wiadro hajsu. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Programu, o którym wspominasz, na szczęście nie widziałam. Gdybyś jednak jakimś cudem znalazł do niego link, podeślij mi proszę mailem. Kolekcjonuję tego typu materiały do opracowywanych reportaży.
Wbrew pozorom wiele “Matek Polek” do których kierowane są w większości tego typu programy ma wielki problem z dziećmi (i mężami) grającymi. I wcale nie chodzi im o zakazy i działania opresyjne ale potrzebują prostego wyjaśnienia o co z tymi grami chodzi, jakie kupować a może i w co same mogłyby sobie pograć. Taki rzetelny program cieszył by się nie mniejszym zainteresowaniem. Widzę u mnie w pracy, w biurze gdzie koleżanki w wieku ~40 lat pytają się właśnie o to. Trzeba im wytłumaczyć co to PEGI, wymagania sprzętowe, co kupić, czego nie kupić a co jest wartościowe i rozwija ich dzieciaki albo spodoba się małżonkowi. Przecież żadna matka/żona nie chce w domu konfliktów po robocie tylko święty spokój i poczucie, że sobie dobrze z tematem grania w domu poradziła (nawet jeśli sama nie gra) i wszyscy są zadowoleni. A samej idei grania jako sposobu spędzania wolnego czasu to już chyba nikt kogo znam nie neguje.
Marcin, jest właśnie tak, jak piszesz. To właśnie mamy-koleżanki z pracy były zapalnikiem do powstania zGRAnej. Tłumaczę często i chętnie, o co chodzi w grach, bo one są po prostu zdezorientowane. 🙂
Ja też tłumaczę ochoczo. Czemu TVN nie może po prostu, po ludzku (i obiektywnie) tego zrobić? Moim zdaniem to by o wiele lepiej się przyjęło niż jątrzenie – zwykle wyimaginowanego – konfliktu pomiędzy graczami a resztą rodziny. Każdy chce harmonii i spokoju w domu a nie bezsensownych (i nie egzekwowalnych) zakazów wprowadzonych za radą “specjalistów” z tv.
Otóż to! Fajnie, że się rozumiemy 🙂 I naprawdę, uważam, że w tym wypadku i wilk byłby syty, i owca cała. Chcą na siłę robić sensacyjny program – w porządku, taką mają formułę. Ale wystarczy obok wszechwiedzącej psycholog posadzić osoby, które rzeczywiście poradziły sobie z danym problemem. Niech opowiedzą, jak to zrobiły. Pomogą i obecnym w studio gościom i milionom matek, które są przerażone, że gry są obecne w ich domu.
Bardzo fajny tekst o raczej typowej niestety sprawie. Fajnie, że chciało się Państwu zareagować, chociaż taka, a nie inna reakcja “dziennikarzy” TVN była do przewidzenia. I nie dotyczy to tylko tej stacji (wystarczy popatrzeć, jak np. amerykańskie media przedstawiają granie i jego skutki), chociaż akurat Rozmowy w Toku od dawna są moim skromnym zdaniem kwintesencją tego, co jest w nastawionym na sensację “dziennikarstwie” najgorsze.
Na początku lat 90., kiedy byłam małym berbeciem, prawie codziennie graliśmy z Tatą na jego komputerze. Byłam za mała, żeby sama grać, więc tylko patrzyłam co się dzieje na ekranie i przejmowałam się tym strasznie 🙂 Tymczasem spora część rodziny, głównie ta żeńska, marudziła – że to strata czasu, że “mała sobie tylko oczy psuje”. A mnie pasja do gier została, pomogła nauczyć się języka – żeby zrozumieć gry po angielsku, wyrosło z niej zainteresowanie komputerami i technologią cyfrową, i dzisiaj jestem zawodową programistką (chociaż nie gier, niestety :P). Jakkolwiek, być może, głupio to zabrzmi, gdyby nie dorastanie z grami na komputerze Taty, zupełnie inaczej wyglądałoby moje dzisiejsze życie – i naprawdę się cieszę, że “psułam sobie wtedy oczy”.
I naprawdę chciałabym, żeby taki straszący rodziców skutkami grania program wspomniał choćby mimochodem o tym, że gry mogą zachęcić dziecko do nauki i poprowadzić w życiu na naprawdę fajną ścieżkę. Że wspólne granie ze znajomymi to nie jest strata czasu, ale właśnie świetna rozrywka (dlaczego nie ma nic dziwnego w pójściu z chłopakiem do kina, ale słysząc że gramy razem na konsoli ludzie wytrzeszczają oczy?). Że, wreszcie, nie jest to zajęcie w niczym gorsze od oglądania telewizji…
Odkopuję artykuł żeby przekazać, że była kilkanaście lat temu stacja telewizyjna tylko o grach komputerowych i takowym sprzęcie. Leciała chyba od godziny 21 i nazywała się Hyper. Zaczynał ją i kończył kolejny odcinek jakiegoś wybranego anime. Pamiętam do tej pory opening Paranoia Agent (którego to anime jak dziecko nie rozumiałam ni w ząb), zaczynający się spektakularnym AAAAAAIIIIIAAAAAOOOUU 😀 Wychowałam się na tym i wspominam te czasy z sentymentem. Dużo wtedy epickich gier i piosenek odkryłam. Aż się łezka w oku kręci 😉
Powiem, że gry potrafią połączyć. Ja mam przyjaciół z którymi lubię pograć i naprawdę to łączy. Podczas grania można pożartować i pogadać. Rozwijają nasze umiejętności. Dzięki grą można się spotkać i mieć co robić. A co do telewizji dzięki niej można wywnioskować, że gry to nieskończone źródło cierpienia. Telewizja nie jest jak kiedyś, można dzięki niej kiedyś obejrzeć piękne seriale animowane, które uczyły i bawiły. Teraz telewizja to 90% kłamstw. Seriale nie uczą tylko lecą, żeby były nie pokazują co to jest prawdziwa smutek i radość.